Poetom Jestem!

Sztuka Słowa

Ogłoszenie


#1 2010-09-06 16:22:18

 Michalius

Pisarz-Poeta Fantastyki

28815704
Call me!
Skąd: Chorzów
Zarejestrowany: 2010-07-22
Posty: 10
Punktów :   

Popielni

Rok 2086...

Dzień 1
Godz. 8.23
Wtorek.

Obudziłem się cały spocony, w mojej kabinie było duszno i ciemno.
Zza drzwi było słychać śmiejących się wartowników, patrolujących korytarze mieszkalniowe.
Kilka minut później ubrałem się i wyszłem z kabiny, gdy zamykałem kabinę moją uwagę zwróciła płacząca kobieta, która trzymała dziecko w objęciach, w drugim pokoju.
Gdy zauważyła że się w nią wpatruję drzwi zamknęły się a ja odszedłem w kierunku magazynu.
Byłem ciekaw czy mój przyjaciel też już wstał i czy już pracuje.
Gdy byłem w połowie drogi spotkałem Dariusa... Ahhh ile razy mam mu powtarzać że nie mam papierosów... Jest zwiadowcą a paczki fajek nie potrafi sobie znaleźć...
Rozmowa przebiegła dość szybko po czym odszedł w stronę nowej zbrojowni która leżała obok magazynu.
Czasami się zastanawiam jak tam jest... na powierzchni, Darius zawsze mi mówi to samo:
- Nic tam specjalnego nie ma, same rozwalone budynki i dookoła gruzy. Nie ma co oglądać.
Łatwo mu mówić, był tam ze parędziesiąt razy i może się napatrzał...
Tylko nikt nie chciał wspominać o ,,Popielnych'' podobno mają swoje miasto gdzieś na powierzchni i mieszkają tam setki ludzi. A my tu musimy siedzieć pod tą ziemią niczym jakieś wyrzutki...

Zastanawiała mnie jedna rzecz... skoro mają miasto, to jak oni wytrzymują tam? na powierzchni jest promieniowanie i idzie wytrzymać tam nie więcej niż parę godzin z maską tlenową.
weszłem do magazynu i zastałem tam wielki bałagan w którym po środku siedział Mercer i majstrował przy maskach tlenowych.
- Ty i ta twoja praca... popatrz jak tu wygląda... jeden wielki burdel...
- Co ty gadasz, ja się modlę żeby był tu w ogóle jakiś porządny burdel, a ty się czepiasz paru rzeczy położonych na ziemi... - odpowiedział do mnie Mercer, po czym się uśmiechnął i wrócił do pracy.
- Nad czym pracujesz?
- Próbuję coś zrobić z maskami, chcę żeby były o wiele wygodniejsze i wytrzymalsze od tych co mamy.
- Aha...
- A co tam u ciebie Connor? jak się spało?
- Ujdzie... a tak to się spociłem w łóżku.
- Heh... poczekaj aż przyjdą chłodniejsze dni, wtedy będziesz tesknić za tym.
Moją uwagę w tym czasie zwróciła żarówka która gasiła sięco chwilę.
- Powinnieneś wymienić tą żarówkę.
- Którą? tą? nieeeee, już się do niej przyzwyczaiłem.
- Czasami cię nie rozumiem...
- Nie musisz... Ano właśnie! wiesz kto jutro przybędzie do naszej norki?
- No, kto?
- Reaper! Dowiedziałem się wczoraj pod wieczór.
- Bez jaj...
- Czaisz? najlepszy zwiadowca do nas zawita. I podobno chce zajrzeć do mojego magazynu sprawdzić czy jest tu coś co może mu się przydać.
- A myślisz że mógłbym z nim porozmawiać?
- Jasne! załatwię ci to, wiem jak bardzo jesteś ciekaw tego co jest na górze i w innych koloniach.
- Dzięki Mercer.
- Nie ma sprawy, a teraz wrócę do pracy jak pozwolisz? chciałbym się czymś popisać przy Reaper'rze.
- Ok. To ja już sobie pójdę.
- Trzymaj się.

Wyszłem z magazynu i poszłem w stronę głównego holu. Nie mogłem uwierzyć że sam Reaper kiedykolwiek przybędzie to naszej kolonii.
Reaper Jest najlepszym zwiadowcą, podobno walczył z Popielnymi i widział ich miasto.
Zawsze przynosi same przydatne rzeczy do kolonii, można powiedzieć że jest naszym bohaterem... moim bohaterem.
Miałem nadzieję że z nim zamienię hoć słowo, może mi opowie coś o powierzchni...
W między czasie postanowiłem poszwendać się po kolonii.

Doszłem do głównego holu w którym zbierali się wszyscy by ze sobą porozmawiać i dostać coś do jedzenia.
Mieliśmy własną hodowlę zwierząt, nie które pochodziły z powierzchni więc były nieco zmodyfikowane genetycznie.
Jedne były dość przydane ze względu na ich efekt popromienny. Dawały więcej mleka jeśli chodziło o krowy, zaś drugie były agresywne, nie przewidywalne... no i nie licząc dwóch głów w jednym ciele...
Lecz człowiek wszystko zje co tylko się da w tragicznej chwili.
Na końcu holu zobaczyłem Luciena, opowidał dzieciom o świecie jaki był kiedyś. Jak byłem młodszy siedziałem całymi dniami z innymi dzieciakami wsłuchując się w jego opowieści.
Można to było nazwać lekcją historii. Rodzice zawsze mi zabraniali słuchania go bo uważali że to zrobi mi wodę z mózgu...
Niestety mało kiedy ich słuchałem, szkoda że już ich nie ma...
Nagle z końca holu usłyszałem że ktoś mnie woła:
- Connor!chodź tu do nas!
Była to moja przyjaciółka Kelly. Zawsze próbuje mi znaleźć jakąś dziewczynę bo uważa że się staczam i potrzebuję kogoś.
- Cześć! myślałam że jeszcze śpisz.
- Byłem u Mercera.
- Wiesz że przybędzie do nas Reaper?!
- Tak wiem, Mercer mi powiedział.
- Już nie mogę się doczekać żeby go zobaczyć.
- Musi być przystojny... - mówi jedna z koleżanek Kelly
- I tak nie masz szans - powiedziała Kelly poczym się zaśmiała.
- Tak, tak, tak a ty to niby masz... Masz cały pokój obklejony plakatami ze zwiadowcami.
- Cicho! nie zwracaj uwagi na nie Connor... A ty kiedy sobie znajdziesz jakąś dziewczynę co?
- Nie wiem, jakoś mi się nie śpieszy.
- Daj spokój! masz 21 lat! i nie miałeś jeszcze dziewczyny.
- Wiem.
- Zrób coś z tym...
- Zobaczę...
- Mam nadzieję.
- Pójdę się przywitać z Joe'em.
- Dobrze idź.
Joe jest moim starszym bratem. Pracuję jako elektryk w naszej kolonii, i jak przystało na starszego brata lubi mi czasem podokuczać. Lecz robi to ze mniej częściej po śmierci naszych rodziców...
Gdy doszłem na stanowisko jego pracy zastałem go flirtującego z dziewczyną. Gdy Joe mnie dostrzegł zerwał się z nóg i krzyczy:
- Connor! braciszku! i jak się spało?
- Daj spokój! mam już 21 lat!
- No tak... ty tak szybko rośniesz...
- No...
Joe odwrócił się do dziewczyny z która rozmawiał i i dał jej znak żeby sobie poszła.
- Ty i te dziewczyny Joe.
- A jak?! nie to co ty, co?
- Nie wiem o co wam wszystkim chodzi.
- No to lepiej się dowiedz.
- Słyszałeś że Reaper jutro przybywa do naszej kolonii?
- Tak słyszałem.. to jakiś tam bohater i najlepszy zwiadowca. I twój obiekt westchnień. - Joe zaczął się śmiać.
- Żaden obiekt westchnień! ty nigdy nie dasz mi spokoju co?
- Nie...
Nastała krótka cisza po czym Joe się odezwał:
- No to ja wracam do pracy.
- Ta lepiej idź.

Joe wrócił na swoje miejsce a ja chodziłem po całej kolonii szukając czegoś do roboty lecz nic ciekawego nei było do roboty.

Była godzina 15.30 Pora obiadowa to znaczy ż........

( notatka zniszczona )

Dzień 2
Godz. 13.53
Środa

- Cholera jasna! całą notatkę szlak trafił!
Tak mniej więcej wyglądał mój ranny dialog gdy zauważyłem kubek obalony na mój dziennik.
Powinienem się spodziewać żę trzymanie gorącej wody obok dziennika nie popłaca...
A przepisywać resztek nie chciało mi się...
Lecz za niedługo ma przybyć Reaper do naszej kolonii. Nie mogłem się się doczekać, cały czas stałem na hali oczekując jakiś wieści.

Nagle ludzie zaczęli się zbierać i i krzyczeć że Reaper jest u bram.
- Już jest!
- Chodźmy!

Nie mogłem uwierzyć że Reaper już przybył na pewno ma dla nas jakieś wieści z świata i jakiś prowiant i jakiś sprzęt.
Wszyscy pobiegliśmy do bram, był duży tłok i trudno było coś zobaczyć.
Ludzie mi zasłaniali widok widziałem tylko otwierające się drzwi ale nic poza tym.
Wszyscy wiwatowali a ja nic nie widziałem. Nagle sobie przypomniałem że Reaper ma zajrzeć do Mercera więc szybko pobiegłem do Magazynu.
Biegłem ile sił w nogach aż w końcu dotarłem, otworzyłem drzwi i zobaczyłem Mercera rozmawiającym z jakimś zwiadowcą w masce.
- O! Connor! pozwól że ci przedstawię Reaper'a!
- Zaraz!? Reaper dopiero teraz wszedł jak to...
- Spokojnie młody. To mój zastępca... nie lubię tłumów, weszłem do waszej kolonii 5 minut temu niezauważony.
- Reaper... pozwól że ci przedstawię mojego przyjaciela Connora, jest twoim fanem i chciał z panem porozmawiać.
- Tak? a o czym? - Reaper ściągnął swój hełm i muszę przyznać że nie tak sobie go wyobrażałem.
Miał krótko ścięte włosy, blizny na twarzy i masywną twarz.
- No wiesz... o powierzchni o twoich przygodach itp. - tłumaczy się Mercer

W tej chwili nie wiedziałem co powiedzieć... nie mogłem uwierzyć że przede mną stoi najlepszy zwiadowca i chce ze mną rozmawiać.

- Widzę że twojego kolegę zatkało. - mówi Reaper
- Przepraszam... tylko nie mogę uwierzyć że to pan.
- Nie ma za co, Mercer właśnie pokazywał mi swoje maski tlenowe muszę mu przyznać że odwalił kawał dobrej roboty. Moja maska zaczyna nawalać od pewnego czasu.
- Dziękuje - mówi Mercer
- Widzę że chyba mogę wam zaufać... więc mogę wam powiedzieć że mój pobyt tutaj nie jest tylko po to żeby wam przywieźć prowiant i sprzęt.
Do magazynu wszedł John... Nasz przywódca, pełnił rolę burmistrza jak by to powiedzieli za dawnych lat.

- Witam panów...
Reaper odwrócił wzrok w stronę John'a i przywitał się.
- Witam pana, widzę że pan się pośpieszył.
- W rzeczy samej... chciałbym z panem porozmawiać na ''osobności''.
Gdy John to powiedział wymieniłem się wzrokiem z Mercerem i wiedzieliśmy że mamy wyjść.
Mercer wstał ze swojego biurka a ja już szedłem w stronę drzwi.

Wyszliśmy a Mercer spojrzał się na mnie i zaczął parodiować naszego przywódcę.
Śmiałem się po cichu żeby Reaper i John nas nie usłyszeli.

15 minut już tak czekaliśmy.
- Hej, Mercer... jak myślisz o czym oni tam tak długo gadają.
- Nie mam zielonego pojęcia.
Nagle rozległ się wielki wybuch, ziemia zadrżała a ja prawie straciłem równowagę.
- Co się dzieje?!
- Nie wiem!
- Szybko! chodźmy do John'a i Reaper'a!

Otworzyłem drzwi i zobaczyłem jak John leży na ziemi a Reaper celuje do niego z pistoletu.
- Uciekajcie! to Popielni! - krzyknął John
W tej chwili Popielny podającego się za Reaper'a strzelił mu w głowę.
- Co jest grane?! - krzyczy Mercer który był za mną
- I gdzie jest ten wasz Reaper?! co?! - krzyczy Popielny
Popielny zaczął do nas strzelać, na szczęście nie trafił we mnie ani w Mercera.
- Szybko chodź! - krzyczy Mercer.
Wbiegłem do korytarza a Mercer zablokował drzwi.
Drzwi były na tyle mocne by powstrzymać kule.
- John nie żyje! co teraz zrobimy?! - Krzyknąłem.
Rozległ się dźwięk wybuchu z głównej bramy, ziemia się zatrzęsła... a przez długi korytarz słyszeliśmy krzyczących ludzi i wystrzały.
- Szybko! do zbrojowni!
Pobiegłem za Mercerem wyłamał drewniane drzwi zbrojowni i wpadł do środka.
Zbrójmistrz wycelował w nas po czym opuścił broń.
- Dobrze że to wy, inaczej bylibyście już martwi.
- To Popielni! John nie żyje! - Mercer wyjęczał.
- Łapcie za broń!
Zbrój mistrz rzucił mi karabin sprzed 20 lat. Był zardzewiały lecz nadal był użyteczny.
Nigdy nie trzymałem broni, ani nie wiedziałem jak się z niej strzela.
Mercer szybko mi wytłumaczył na czym to polega, ale nie zrozumiałem wszystkiego.
Po chwili znaleźli się inni którzy chcieli się uzbroić przeciwko Popielnym.
Było nas razem piętnastu, każdy z nas miał po dwa-trzy magazynki.
Ruszyliśmy w stronę głównego holu.
- Mercer! muszę odnaleźć brata! - Krzyknąłem gdy zbliżaliśmy się do holu.
- Nie, Connor! stój!
Nie posłuchałem Mercera. Biegłem przed siebie do miejsca gdzie Joe pracował omijając stos martwych ciał.
Zbierało mi się na wymioty, z powodu odrażającej woni martwych ciał i rozlanej wokoło krwi.
Wśród ciał dostrzegłem Kelly...
- Kelly! Kelly! na litość boską obudź się! - Krzyczałem i trząsłem nią z całych sił.
Kelly otworzyła oczy.
- Dzięki ci Boże! nic ci nie jest?!
Kelly nie odpowiedziała.. zwróciła swój wzrok w lewo. Uniosła rękę lecz była ona pozbawiona dłoni.
Kelly była w szoku, a po jej policzku popłynęła łza, która po chwili spadła i zmieszała się z krwią na podłodze.
- Boże! Kelly nie martw się! nic ci nie będzie! zaraz wrócę! - krzyczałem panicznie.
Podniosłem dłoń i krzyczałem by ktoś przyszedł z pomocą.
Przybiegł Mercer i Zbrój mistrz.
Mercer stał z boku przyglądając się martwym ciałom. Zbrój mistrz napluł na ziemię i powędrował przed siebie. Chciał dorwać Popielnych za wszelką cenę.
Podbiegła do Kelly lekarka która miała ze sobą parę bandaży i leków przeciw bólowych.
Kelly była w dobrych rękach... Ruszyłem dalej w poszukiwaniach brata.
Szedłem z resztą uzbrojonych obywateli aż na otwartej przestrzeni coś mi poświeciło po oczach.
Odwróciłem wzrok i dostrzegłem na 1 piętrze Popielnego Snajpera.
- Snajper! - krzyknąłem poczym odskoczyłem w bok.
Snajper Popielnych strzelił i trafił w główę mężczyznę który stał tuż za mną.
Martwy mężczyzna z odruchu nacisnął spust i wystrzelił cały magazynek w stronę snajpera.
Snajper skrył się za kolumną by nie zostać trafiony.
Zbrój mistrz wystąpił do przodu i rzucił granat wykrzykując:
- Giń ty sukinsynie!
Snajper próbował uciec poprzez zeskoczenie na niższe piętro. Granat wybuchł zanim zdążył dobiec do krawędzi.
Fala uderzeniowa wzbiła go w powietrze pozbywając go dolnych kończyn.
Upadł tuż przy nas wraz ze swoją bronią która podniósł jeden z naszych.
W końcu dotarliśmy do stanowiska przy którym pracował mój brat. Rozglądałem się wokoł tracąc nadzieję.
Mercer podniósł rękę i powiedział:
- Connor... niestety...
Podbiegłem do Mercera a u jego stóp leżał Joe. Miał rozprutą klatkę piersiową z wnętrznościami na wierzchu.
- Nie! nie! proszę nie! tylko nie Joe... - Opłakiwałem Joe'a
Nagle usłyszałem strzelaninę za mną, podniosłem się.
- Poczekaj tu! - krzyknął Mercer po czym ruszył w stronę naszej małej armii.
Gdy Mercer minął zakręt widziałem jak zaczęły go przeszywać grad kul.
Mercer upadł na ziemię nie żywy. Schowałem się za stertą beczek leżących nie daleko Joe'a.
Usłyszałem kroki które się zbliżały w moją stronę.
Wyjrzałem przez mała wnękę i dostrzegłem Popielnego który podawał się za Reaper'a.
Wstrzymałem oddech. Niestety było to zbyt głośne. Popielny usłyszał to i szedł w moją stronę.
Kuliłem się za beczkami modląc się że mnie nie zauważy. Był już tak blisko że niemal mogłem usłyszeć jego oddech zza jego hełmu.
Nagle rozpętała się strzelanina. Popielny upadł obok mnie, przez jego przestrzelony wizjer wyciekała krew.
Wstałem by sprawdzić kto zabił Popielnego. Byli to zwiadowcy!
- Dzięki Bogu! jak się tu znaleźliście?!
- Nie ma za co, a teraz rusz się!
Zwiadowca chwycił mnie za rękę i biegł ze mną w stronę głównego holu.
- Wszystkich ewakuowaliśmy! teraz musimy tylko dostać się do transportowca!. - Krzyczał Zwiadowca targając mną.
- Jaki transportowiec?!
- Zaraz zobaczysz!
Wbiegliśmy do wielkiego powozu który po chwili się zamknął.

Ostatnio edytowany przez Michalius (2010-10-25 18:45:08)


Nadzieja umiera jako pierwsza.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.nl2-godmt2.pun.pl www.polishbanditcrew.pun.pl www.pokemoon.pun.pl www.raiders-l2.pun.pl www.zspgodzianow.pun.pl